Dzieje Wojownika, Zjednoczenie - My Book
Cześć wszystkim! Chcę wam zaprezentować opowieść którą od kilku miesięcy piszę na Wattpadzie, na razie mam z 6 - 7 rozdziałów. Jeśli się przyjmie to będę je wrzucał.
Opowieść opowiada o trzydziestoletnim Brandenie. (Tak, wiem, taki sam jest w mojej grze w produkcji - Gothic, Cena Wojny) Branden jest świetnym wojownikiem, który szukał spokoju i osiadł na wyspie. Resztę opisze Wstęp i kolejne rozdziały.
Wstęp
Czym jest wojna? Złym czasem, dla prostych ludzi jest koszmarem, dla najemników? Okazją do dużego zarobku. Dla żołnierzy walczących w imię króla...? Króla? No właśnie, czym jest wojna dla króla? Testem inteligencji i sprytu, partią w szachy.
Kontynent Regeny... Jeden z wielu na tym świecie, będący domem elfów, ludzi i kilku innych ras...
Ludzie. Bratobójcza rasa, podzielona na oddzielne frakcje walczące o władzę... Na Regenie są cztery ich królestwa: Królestwo Fartegów, największe ze wszystkich, Królestwo Urpatów, ludzi nakładających ponad wszystko na władzę, Królestwo Tegrończyków, najmniejsze z nich oraz Królestwo Mavitów, graniczące z lasami elfów...
Są jeszcze orkowie, zajmujący Góry Kamienne i znajdujace się za nimi rozległe równiny...
Orkowie od lat żyli w odosobnieniu, są rasą żądną krwi i cierpienia... Zawsze kiedy trwa wojna ci wychodzą za gór by wykorzystać to do zniszczenia wszystkich innych ras...
Największym zagrożeniem okaże się jednak kto inny, a powstrzymać go może tylko jeden... Wojownik.
Rozdział I - Przybysze
Wyspa Mailford, na północ od Regeny, mieszkają na niej ludzie w swej małej wsi umiejscowionej na wzgórzu. Zajmują się oni uprawą roli i sadownictwem, nikt do nich nie przybywa, nigdy nie wiedzą co dzieje się na Regenie... Dziś jednak było inaczej, ktoś do nich przybył...
-Branden, wstawaj. - Mężczyzna z wąsem stanął przed drzwiami małej chaty. Chata sprawiała wrażenie pustej, w rogu łóżko, przy ścianie mały stół i stołek przy nim.
-Dar...? O co chodzi? - Spytał siedzący na stołku, który miał krótki zarost i długie ciemne włosy.
-Ludzie... Uzbrojeni ludzie przyszli, z Urfarem gadają. - Odpowiedział ze strachem.
-Przypłynęli tu?
-No z lasu raczej nie wyszli, coś czuję że będziesz potrzebny. Weź ten miecz i chodź.
Wstał, rozejrzał się, o ścianę oparty był długi miecz, podszedł i przypiął go do pasa, ruszył wraz z wąsatym mężczyzną o imieniu Dar do centrum wsi.
Wieś była bardzo rozbudowana, na początku zajmowała tylko wzgórze. Później gdy powstało zapotrzebowanie na więcej miejsca została rozszerzona na rozległe tereny wokół wzgórza. Tym samym część na wzgórzu stała się centrum. Chata Brandena była na obrzeżach, droga obok niej prowadziła na wybrzeże rybackie.
Na miejscu spostrzegł kilku ludzi stojących przed domem starosty Urfara. Każdy na piersi nosił herb z głową konia na żółto-zielonym tle.
Każdy z mieczem przy pasie. Jeden, najwyższy drągal miał go na plecach.
-Co się dzieje? - Spytał podchodząc Branden.
-Zabieramy was. - Odpowiedział drągal.
-Jak to, zabieracie?
-A tak! Chłopów bierzemy, do walki zdolnych! Wojna trwa, żołnierzy nasz król potrzebuje. - Wyjaśnił drągal.
-Z jakiego wy królestwa? - Spytał Urfar, starosta stojący na kamiennych schodkach do drzwi od jego domu.
-My Mavici! - Odpowiedział jeden dość chuderlawy żołnierz.
-Dość gadania! Idźże chłopów przywołaj! No szybko! - Nakazał staroście. Ten ruszył. Zatrzymał go jednak gestem Branden. - Nikt nikogo nie będzie zabierał! Nie będziemy uczestniczyć w tej wojnie, nie macie tu czego szukać, jasne?
-Myślisz że się ciebie boję? Takich jak ty zgniatam jak robaki! - Drągal wyjął miecz za pleców. - Nikt nigdy mi się nie sprzeciwił! - Wolnym krokiem ruszył do ataku.
Branden był na to gotowy, szybkim ruchem wyjął miecz i rozciął brzuch drągalowi. Ten upadł na kolana.
Trzymał dłonie na ranie próbując zatamować krwawienie. Reszta żołnierzy wyjęła miecze i otoczyła Brandena.
-T... Ty! Zapła... Zapłacisz mi za to! - Splunął krwią. - Bra... Brać go!
Rzucili się, Branden odskoczył i podciął jednemu czubkiem miecza gardło, zostało ich dwóch. Sparował ich cięcia i szybkim ciosem zabił kolejnego, ostatni odsunął się i po chwili rzucił się do ucieczki zostawiając rannego drągala.
Zbiegła się cała wioska.
-Co z nim? - Spytał Brandena Urfer.
-Nie jestem mordercą, żałuję że ich zabiłem, obeszło by się bez rozlewu krwi. Niech zielarka się nim zajmie. - Spojrzał na niego z współczuciem. - Przebacz. - Wrócił do chaty.
Spokojnie... Wszystko będzie w porządku
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-01-19 02:41 przez Witcherek01.)
|